30.1.11

na łyżeczkę

oddech ciepły czuć na skroni
każde pojękiwanie wprawiać mnie będzie
jeszcze głębiej
pasja wrażliwość i krzyk
a umrę w pozycji na łyżeczkę

someday. in a small white house

kiedyś na balkonie, w doniczce zasadzę bazylię
pogryzać będę Ciebie na kanapie
zaparzę herbatę z mięty świeżej

kiedyś nie będę myśleć o mijającym czasie
oduczę się
wszystkich tych niepotrzebnych przyzwyczajeń

zainwestuję w siebie
a w moich oczach na nowo pokażą się ogniki
nowy dzień będę traktować

dotykać palcami
dłonie dłońmi otaczać
ciałem swoim twoje ciało oplatać

herbata z pomarańczą

niewygasła namiętność
pomarańcza z herbaty niedojedzona
niewyczerpana ciągłość patrzenia sobie w oczy
schwytany, ale niedościgniony
tląca się w powiewie
podmuchu mijania się obok
dotyk umysłu, gdy uśmiech spokojny
mój drogi

21.1.11

pół

zupa w proszku
wyłącznie seks, a czasem flirt
życie za oknem
bieganie na bieżni
przeżycia przy kawie i ciastku w centrum handlowym

19.1.11

surowica

surowe dźwięki okradają ze słabości
forma wzbogacona nożami
które utrzymają w ryzach
cały, pożałowania godzien stan

9.1.11

i serce rośnie

pisałam kiedyś, że lubię dzieci?:)
dzisiaj poznałam się z 7 tygodniową Emilką i Mieszka
obserwowałam ganiających się jak zwykle Lennę i Tymka
Kesja skakała ze schodków
4 miesięczny Nikoś rączką ściskał mój palec
a 10letnia Ala wydaje się być bardzo bystrą dziewczyną
i czekam na poznanie z ok. 1,5 miesiecznej Ani


lubię dzieci:)

8.1.11

już chyba nareszcie

już chyba nareszcie się mi zmieniło;
tak, dużo niepewności w tych słowach
myśl taka dzisiejsza/
nie chcę już mechanizmów, niedbania o.,
pobłażliwości dla siebie samej
wielkie zwycięstwo to i cena duża
obym nie odpuściła